Niestety, na początku stycznie "wyszedł z domu i nie wrócił" mój ulubiony kot.

 Strata dla mnie duża zwłaszcza, że był zaprzyjaźniony z psem - w tym samym wieku.

Aż byłem nawet zdziwiony aż taką ich poufałością.
 
Mieszkamy w domu z działką. Zwierzęta mają dużo swobody, co niestety w przypadku kotów stanowi dla nich zagrożenie. Bezmyślność kierowców nie zwracających uwagi na zwierzęta a "grzejących" po miejscowościach jest wielka.
Ten nasz ostatni kociak - przeżył u nas 2 lata. Został nauczony, że nie wolno wychodzić na ulicę. I nie widziałem, aby kiedykolwiek to czynił. 
Był kastrowany - co powoduje, że "trzymał się blisko domu".
Normalnie - to kot ma łowisko tak w promieniu około 5 km; kotka - do 3 km. kastrowany - nie oddala się bardziej niż jakieś 500 m.
 
Kot, tak w wieku około 3 lat jest dopiero zaprzyjaźniony ze swym właścicielem, a przy tym są to zwierzęta i przymilne, i inteligentne. 
Właśnie takiego, 3 - letniego straciliśmy. O ile tym razem nie wyglądało to na to, że został zabity przez chamskiego kierowcę, to w tym przypadku powodem mogła być zbytnia swoboda; z moją działką graniczy teren niezagospodarowany. Kiedyś widziałem w pobliżu lisa, także jenota.
Być może padł ofiarą polowania ze strony tych zwierzaków.
 
Cóż. Taki los. Po odżałowaniu - chyba zdecydujemy się na kolejnego kociaka. I tu często można spotkać się z różnymi formami przekazu.
Są do odebrania zwierzaki, ale trzeba podpisać "umowę adopcyjną". 
Jestem temu przeciwny, acz traktuję zwierzęta jako "braci mniejszych".  Formalizowanie tego typu przypadków - jest dla mnie nie do przyjęcia. To dla mnie przejaw psychicznej aberracji. 
Drugim warunkiem często spotykanym jest żądanie, aby zwierzę nie wychodziło z domu.
To również przejaw psychicznego zboczenia; trzymać zwierzę w więzieniu przez całe życie.
I jeszcze mówić o humanitaryzmie. Potworne.
 
Przyznam, że bardzo boleję nad stratą zwłaszcza ostatniego kociaka, ale ograniczyć  mu zakres życiowych doznań to potworność.
Czy można kotu zakazać polowania na myszy, czy ptaszki? A przecież to taki sam typ działania.
 
 (Chętnie podarowałbym takiej zidiociałej babie parę myszy - niech ma w domu, też toto żywe jest).
 
 
No jeszcze można zrozumieć starszych ludzi w mieście, którzy mają niewiele do roboty i chcą mieć coś żywego w domu, czym mogą się opiekować. Wtedy zwierzę ma cały czas towarzystwo. Jednak w przypadku młodszych osób, pracujących, zwierzę skazane jest na straszną samotność i tęsknotę. A co zrobić ze zwierzakiem w wakacje?
 
 
Żona właśnie "obdzwania  ogłoszenia", a ta notka jest refleksją tematyczną.