Żona oglądała oba przedstawienia w Końskich, a z konieczności i ja zerkałem od czasu do czasu.
To, co mieli uczestniczący w debatach kandydaci do przekazania jest nieistotne - i tak są to ogólnikowe komunały + kłamstwa i przeinaczenia. Żaden z kandydatów nie zasugerował zmian w funkcjonowaniu państwa, czy też nowego trendu społecznego, który mógłby zaktywizować obywateli.
Debaty tylko potwierdziły to przekonanie. Dlatego obserwując poszczególne osoby rozważałem, czy oni "pasują" do (mojego?) wyobrażenia o osobie piastującej tę zaszczytną i odpowiedzialną funkcję. Czyli, czy są odpowiednimi i godnymi reprezentowania Majestatu Rzeczypospolitej.
To trudna rola, gdyż wymaga i odpowiedniej aparycji, ale przede wszystkim specyficznego sposobu bycia i wypowiadania się. I nie jest tak, że każdy kandydat, nawet ten "najbardziej ulubiony" jest w stanie dobrze tę rolę wypełniać. Jest jeszcze inny czynnik - do tej roli trzeba "dorosnąć" - w tym sensie, że utożsamiać się z nią w różnych sytuacjach. Kandydat, w miarę zbliżania się do finału, powinien być coraz bardziej zespolony z rolą.
Trudna sprawa powodująca olbrzymi stres u danej osoby, jeśli okaże się, że nie ona wygrała wyścig.
Jak zatem oceniać kandydatów pod tym względem?
Na początku kampanii najbardziej dopasowany do roli był Trzaskowski. U innych nie było widać "cech prezydenckich". Jak zatem ocenić "przemianę" postaw u poszczególnych osób?
Biejat - zdecydowanie nie nadaje się do roli Prezydenta i chyba nawet jej nie rozumie. Nie była w stanie wyjść poza myślenie swojego feministycznego zaścianka. Już lepiej zaprezentowała się Senyszyn - w kilku miejscach dało się zauważyć prezentowanie poglądów w duchu prezydenta.
Kiepsko, moim zdaniem wypadł Maciak, który jakby chciał tylko być w gronie kandydatów, ale w roli outsidera. Widać, że nie czuje się dobrze w roli "prawdziwego" kandydata. Podobnie słabo zaprezentował się Stanowski; tu można było spodziewać się swobody i dynamiki, a tymczasem był "zgaszony".
Jakubiak - kandydat, którego poglądy są mi najbliższe, nie wykazał się niczym szczególnym, a dodatkowo dał się "ustawić" kwestą alkoholu na stacjach benzynowych. To typ gospodarza, ale formatu wojewódzkiego, a nie krajowego.
Dobrze wypadł Hołownia, którego nie lubię i nie mam do niego zaufania. Poza jednym elementem, który go dyskwalifikuje - chodzi o stosunek do Rosji i Putina. Prezydent RP nie może kierować się emocjami względem innych głów państw. A tu doszło do powołania się na przypadek śmierci dzieci w Krzywym Rogu na Ukrainie, kiedy to nawet ambasador USA powstrzymał się przed wskazaniem Rosji jako winnej tego zdarzenia. Taka emocjonalna a nieuzasadniona faktami postawa nie jest dobrą cechą odpowiedzialnej osoby.
Pozostało dwóch kandydatów.
I tu jestem zawiedziony ewolucją Trzaskowskiego. On cofnął się w procesie dostosowywania się do roli. Pomijając treść wypowiedzi - jego zachowanie i mimika wskazują, że jest przegranym. To postawa zranionego zwierzęcia, które jeszcze się broni i może zadać silny cios, ale już tylko broni się i szuka schronienia. Nie wiem, czy inni zwrócili na to uwagę, ale Trzaskowski był przygarbiony i z tej pozycji zaczynał swoje wypowiedzi, a ich sposób formowania był "kąśliwy".
Z kolei Nawrocki dostosował się i utożsamił z rolą prezydenta. Czy będzie w stanie ją godnie wypełniać i nie ulegać naciskom, a faktycznie reprezentować interesy Polski w Majestacie Rzeczypospolitej - to już odrębna kwestia.
Na chwilę obecną, z grona tych 8 kandydatów - on zaprezentował się najlepiej.
ZGŁOŚ NADUŻYCIE