Czy można żyć i poprawnie przeżyć rok bez idola wskazującego kierunek zainteresowań i corocznych przemian?
Dla każdego (każdej - a co z gender?) szanującej się i swoje otoczenie osoby, życie bez światła prowadzącego jest niesłuszne, niepełne, a nawet szkodliwe. Oczywista oczywistość.
Do tej pory nie miałem problemów z wyborem idola (ki). Długi czas drogowskazem była mi prof. Janion. To czas, gdy nade wszystko ceniłem kobiecy intelekt i intuicję.
Z czasem ewolucja dokonała korekt i latarniami były naprzemiennie prof. Środa i prof. Senyszyn, które łączyły walory intelektualne z urodą krasawic.
Jednak, jak to mawiają starzy wyjadacze, kot pilnujący jednej (czy dwóch) dziur może z głodu zdechnąć. Bacznie zatem obserwowałem kandydatki, które mogłyby sprostać roli poglądowskazywaczki. Z różnych opcji najbardziej mi bliska była Klaudia. Jednak pewien dysonans wprowadziła wypowiedź Grety na wszechświatowym spotkaniu, gdzie to Greta ze stosownym wyrazem twarzy stwierdziła, że 'nie daruje...".
To mocny akcent stawiający nawet mnie w pozycji wyprostowanej. Jednak walory Klaudii też są nie do przecenienia, zwłaszcza, że stać mnie (dzięki wzrostowi płacy minimalnej) na to, by kupić se blaszkę i postąpić zgodnie z zaleceniem.
Czy to wszystko?
Nie do końca. Na liście jest jeszcze Sylwia, której wegański uśmiech powoduje tężenie nawet galarety.
Kogo wybrać na ten nadchodzący 2010 rok? Zdecydować się nie mogę, a tu Sylwester nadchodzi dużymi krokami.
Pomóżcie dobre blogerki i blogerzy, bo trafi mnie nieszczęśliwy brak idola, a rok ma być przełomowy.
Od rodziny do cywilizacji
Zainteresowania z różnych dziedzin. Wszystko po to, aby ustalić wartości, jakimi warto się kierować w wyborach.