Jaki jest syndrom zdrajcy? Wydaje się to dość oczywiste - nienawiść do tego, co zdradzili.

 

 
Można powiedzieć, że takim sztandarowym hasłem zdrajców polskości jest sławetne stwierdzenie Tuska: "polskość to nienormalność". Chyba nie ma co wyjaśniać, że jest to próba tłumaczenia powodu zdrady - skoro polskości nie da się, lub nie chce się, racjonalnie wyjaśnić na gruncie "europejskim", to jest to nienormalność.
 
Obserwuję "stronę blogerską" w mediach społecznościowych i konstatuję, że bardzo duża część z piszących pochodzi spoza Polski, a jest rozrzucona po różnych krajach świata. Ich głos jest dość charakterystyczny - to dlatego, że mogą sobie pozwolić na "zewnętrzną" ocenę i to bez odium reperkusji ze strony choćby zamkniętego środowiska "inteligencji prawie polskiej", które pilnie strzeże dostępu do wielu newralgicznych i intratnych stanowisk. A wszyscy, którzy tylko wykażą się własnymi poglądami, są bezwzględnie eliminowani ze środowiska "ludzi inteligentnych" - ostatnie przykłady są symptomatyczne.
Ze wskazanej racji można byłoby się spodziewać ciekawych, niezależnych opinii tych ludzi chcących zachować kontakt z polskością.
Niestety w znacznym stopniu są to pozory; tylko niewielka część piszących takimi kryteriami  się kieruje - to zazwyczaj ci, którym dano "bilet w jedną stronę", a po latach, po jakimś ustabilizowaniu życia, nie stać ich na powrót bez rujnowania zależności rodzinnych.
Większość, czyli ci, którzy wyemigrowali dla "lepszego życia", tą drogą starają się usprawiedliwić swą zdradę. Często jest to wręcz przekonywanie samych siebie, zwłaszcza, gdy okazuje się, że życie "na Zachodzie" nie jest tak różowe jak na obrazkach.
 
Ta grupa ludzi stara się za wszelką cenę wykazać korzyści i lepsze rozwiązania społeczne z jakimi spotkali się na Zachodzie i porównują je do wybiórczo rozpatrywanych rozwiązań życia polskiego. To tacy "wujkowie dobra rada" - pouczający, co to też Polacy mają robić, aby dopasować się do zachodnich standardów. Często wręcz czuć, że chodzi o to, aby uznać ich doświadczenia za wiodące, co pozwoliłoby im łaskawie dzielić się tym doświadczeniem (z nabożnym uwielbieniem), gdyby pojawili się w kraju.
 
Ciekawostką jest, że do niedawna przedmiotem ich krytyki było także przywiązanie Polaków do katolicyzmu, gdyż w katolicyzmie dopatrywali się wsparcia dla polskich tradycji. Ostatnio ten atak osłabł, gdy pojawia się wyraźne rozróżnienie między polskością a doktryną katolicką. Więcej - katolicyzm jest przez tych ludzi  broniony.
 
W odróżnieniu od tekstu zamieszczonego na S24, to dodam przykłady takiej zdrady. 
Wyraźnie widać, że nienawiścią do polskości kieruje się Tiamat, te same elementy (może łagodniej) są widoczne u Anny-PK, mniej u Agnieszki, czy u Ślepej Mańki, a na polu religijnym ostatnio wykazała się bara-bar. Pozytywnie na tym tle można ocenić posty Docenta zza morza. Inne przykłady - proszę sobie samemu znaleźć.
Zaznaczę wszak, że jest w tych postach też wiele informacji godnych odnotowania. Choćby dla porównania. Jednak należy to robić poprzez pryzmat polskości.
 
Warto zauważyć, że  ich "dobre rady" bardzo często  dezawuują polskość
 
 
Żyjemy w czasach przełomu. Konieczne jest jasne opowiedzenie się po której stronie narastającego konfliktu się opowiemy: czy będziemy bronić polskości jako istoty naszego życia, czy też po stronie zdrady narodowej. "Okrakiem" już się nie da.